18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Dziwne choroby psychiczne

yacek • 2012-06-18, 21:17
Wampiryzm

W połowie lat 80. XX wieku policjanci z Wirginii zatrzymali 20-letniego Jeffery'ego Wainwrighta pod zarzutem morderstwa. Ofiara 43-letni Charles Brownell, zajmował się wypalaniem cegieł i, jak sam twierdził, był wampirem.
Brownell nie krył się ze swoim "wampiryzmem" od osiągnięcia dorosłości, ale mało kto traktował jego deklaracje poważnie. Niemniej, kiedy przez 2 tygodnie nie dawał znaku życia, sąsiedzi nieco się zaniepokoili, zwłaszcza że na zewnątrz mieszkania były ślady krwi. W środku policjanci odkryli znacznie więcej krwi, a także ludzkie organy i tkanki. Policja najpierw podejrzewała, że to Brownell zamordował kogoś i zbiegł. Badania laboratoryjne wykazały jednak, że prawda jest inna - to były szczątki samego Brownella. Interesujące, że badanie wątroby ofiary wykazało, że chorował na porfirię, rzadką chorobę genetyczną, na która choruje zaledwie 1 na 30 tysięcy osób.
Doktor David Dolphin, jeden z liczących się na świecie autorytetów w dziedzinie porfirii i innych chorób wątroby, uważa, że to właśnie za sprawą tej rzadkiej choroby ludzie bywali oskarżani o to, że są wampirami lub wilkołakami.
Ogólnie porfirie to grupa schorzeń uwarunkowanych genetycznie. Wątroba chorych na porfirię nie syntetyzuje w pełni wartościowego hemu (związek ten nadaje krwi czerwoną barwę) Prawidłowo synteza hemu składa się z 8 enzymatycznych etapów, zakłócenia na którymkolwiek z nich mogą doprowadzić do porfirii.
Dolphin uważa, że dla chorych na porfirę przebywanie na słońcu może mieć fatalne skutki. Często doprowadza to do uszkodzeń skóry a nawet odpadnięcia nosa albo palców. Za sprawą zapadniętych policzków i obkurczonych dziąseł zęby chorujących na porfirię mogą sprawiać wrażenie niemal wilczych kłów. Dodatkowo porfirii często towarzyszy bardzo bujne owłosienie. Wyobraźcie więc sobie osobę, która z domu wychodzi tylko nocą, mocno owłosioną, z wielkimi zębami i zniekształconą sylwetką. Czy nie przypomina wam wilkołaka?
Zdaniem Dolphina również żywiące się ludzką krwią wampiry to ofiary porfirii, chorzy, którzy "próbowali osłabić objawy tej strasznej choroby". Rzeczywiście jeżeli chory wypije dużo krwi, w pewnym stopniu może to uzupełnić niedobór hemu w organizmie i osłabić nieprzyjemne objawy. Obecnie chorzy leczeni są zastrzykami z hemu, ale w średniowieczu jedynie taka kuracja mogła przynieść pozytywny skutek. Desperacja podejmowanych prób nie powinna nikogo dziwić, gdyż deficyt hemu może prowadzić nawet do śmierci.
Genetyczna natura porfirii jest zgodna z ludowym przesądem, że ofiara ukąszenia wampira sama staje się wampirem. Jeżeli osoba chora ukąsi swojego "żywiciela", a ten mimo, że wcześniej nie wykazywał objawów porfirii może się nią niejako zarazić. Następuje to w momencie, gdy miał genetyczne predyspozycje do jej wystąpienia. Szok, jaki może nastąpić w organizmie pod wpływem stresu spowodowanego przez gwałtowną utratę krwi, może być bodźcem uaktywniającym chorobę.
Profiria to choroba genetyczna dlatego całkiem prawdopodobne że w średniowiecznej Europie mogły występować jej lokalne ogniska. W tej epoce ludzie podróżowali mało, a małżeństwa zawierano miedzy osobnikami spokrewnionymi. To wyjaśniałoby dlaczego mityczną ojczyzną wampirów mogła być odizolowana od świata Transylwania.
Chorzy na porfirię cierpią często na zburzenia psychiczne. Inna sprawa to tzw. wampiryzm kliniczny, którego podstawy leżą w psychice, a zaburzenie to choć nie bezpośrednio, może się wiązać również ze schizofrenią, depresją i obniżoną samooceną. Zaburzenie to jest jednak częściej związane ze "złożonym układem diadowym matka-dziecko, w którym "więzy krwi" przyjęły charakter wynaturzony i chorobliwy.

Stan opętania

W krajach Zachodu falę zainteresowania opętaniem przez demona wywołał film "Egzorcysta" z 1973 roku. Pojawiły się nawet opinie, że film ten odpowiada za swego rodzaju histerię, a nawet wywołał "nerwicę naśladowczą". W jednym z artykułów wymieniono 4 konkretne przypadki "filmowej neurozy", która rozwinęła się u pacjentów po obejrzeniu "Egzorcysty".
Co sprawia, że mózg ulega złudzeni, że jest się "opętanym" przez diabła? Dotychczas nie poznano odpowiedzi na to pytanie, choć istnieje już parę wskazówek i podjęto kilka prób jej sformułowania.
W 1923 roku Freud napisał, że opętanie jest formą nerwicy kreującej demony, które w rzeczywistości są projekcją represjonowanych pragnień na zewnętrzny świat.
Najsłynniejszym przypadkiem opętania analizowanym przez Freuda był Christoph Haizmann, odnoszący sukcesy malarz, którego karierę przerwało "opętanie przez diabła". Freud uznał, że urojenie Haizmanna było imaginacyjnym obrazem jego niedawno zmarłego ojca, bardzo zresztą przerażającej figury. Według Freuda źródłem urojenia malarza był nierozwiązany konflikt Edypa - Haizmann, jak pisał twórca psychoanalizy, chciał kontynuować swój związek z matką i żywił tłumną urazę do ojca, który stał mu na drodze.
Natomiast doktor Sally Hill i dr Jean Goodwin uważają, że Freudowska diagnoza przypadku Haizmanna jest błędna. Hill i Goodwin zgadzają się, że "szatan", który opętał Haizmanna, rzeczywiście stanowił wyimaginowany obraz jego ojca (który jak wiele wskazuje, brutalnie wykorzystywał w dzieciństwie swojego syna), ale dodają, że Haizmann doświadczył w dzieciństwie wielu innych głębokich traum. Mieszkając w Bawarii w XVII wieku, Haizmann (1618-1648) mógł oglądać na własne oczy dramat wojny trzydziestoletniej: śmierć, zniszczenia, morderstwa, publiczne egzekucje, gwałty, grabieże, tortury, głód, a nawet kanibalizm. To wszystko bez wątpienia mogło przyczynić się do dziecięcej traumy Haizmanna. Były to przeżycia tak silne, że zostały zepchnięte do najgłębszych zakamarków jego umysłu. Po latach wydostały się jednak na powierzchnię i przybrały postać diabła, który chciał go zniszczyć, tak jak niegdyś niemal zniszczył go jego ojciec.
Opętanie Haizmanna było więc odbiciem pełnego przemocy i traumatycznego dzieciństwa.
W tym ujęciu opętanie demoniczne byłby więc kolejną manifestacją starań umysłu dziecka próbującego poradzić siebie z pełnym brutalności światem.
Czy również współczesne przypadki opętania demonicznego można w ten sposób wyjaśnić? Bardzo możliwe, że tak. W innym badaniu przeprowadzonym przez specjalistów z Vanderbilt University, szczegółowo przeanalizowano przypadki 5 dzieci, u których wystąpiło urojenie opętania. Jeden wątek przewijał się we wszystkich pięciu - ciężka trauma we wczesnym dzieciństwie i przemoc w rodzinie.

Zespół Cotarda - wiara w to, że nie istniejesz

Zdarza się czasem, że mózg zaczyna przeczyć własnemu istnieniu - można to uznać za krańcowy objaw wyrzeczenia się siebie. Pacjenci cierpiący na to bardzo rzadkie zaburzenie, zwane zespołem Cotarda, wierzą w to, że oni sami nie istnieją lub nie istnieją poszczególne części ich ciała, albo że są martwi. To krańcowa postać urojeń negacyjnych. Pacjenci mogą byś nie tylko przekonani, że oni sami nie istnieją, mogą również wierzyć, że nie istnieje nikt inny- że nie istnieje cały świat, czyli w sumie nic nie istnieje. Niektórzy chorzy z zespołem Cotarda wierzą, że nie mają jakiegoś ważnego organu - serca lub mózgu, ma urojenia dotyczące wielkości własnego ciała (według nich ich ciało może być tak wielkie, że obejmuje nawet cały wszechświat). Często temu zespołowi towarzyszą skłonności samobójcze, a w wielu przypadkach, gdy pacjent przekonany jest o swoim nieistnieniu, poczucie własnej nieśmiertelności.
Przyczyny wstąpienia zespołu Cotarda mogą być wielorakie. Wśród potencjalnych sprawców wymienia się strukturalne wady mózgu oraz choroby związanie z zaburzeniami metabolizmu lub będące konsekwencją zatrucia., Inni specjaliści odwołują się raczej do rozlanych uszkodzeń mózgu, atrofii jąder podstawnych lub zmian w płatach ciemieniowych (w części głównej i środkowej). Możliwe są też inne przyczyny.
A teraz studium przypadku jednego z chorych na zespół Cotarda:
Neil to 26 latek, którego dzieciństwo było zupełnie normalne. Kiedy miał 20 lat oboje rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. Neil był bardzo religijny i ta tragedia przybiła go podwójnie, zaczął się obwiniać o śmierć matki i ojca. Wycofał się ze wszystkich związków i stał się samotnikiem. Porzucił studia, trochę eksperymentował z twardymi narkotykami, ale w zasadzie na niczym mu nie zależało. Wkrótce po tragicznym wypadku Neil zaczął się interesować spirytyzmem, zwłaszcza reinkarnacją. Radzicie byli bardzo zamożni, więc dzięki spadkowi młody człowiek nie miał żadnych problemów materialnych i nic nie zakłócało mu pustelniczego życia.
Po pewnym czasie lekarzowi domowemu, który od dawna leczył rodzinę Neila, udało się go przekonać, by skorzystał z pomocy psychiatrycznej. Neil wyznał psychiatrze, że czuje się tak, jakby "wcale nie miał ciała; negował całą swoją fizyczność" wzrost, wagę, głowę, tors, kończyny. Mówił, że nic nie je i nie pije, nie wydala i nie wydziela, odmówił odpowiedzi na pytanie, dlaczego w tej sytuacji ubiera się, skoro bardzo rzadko opuszcza własny dom. Podczas jednego z etapów terapii poproszono Neila o wypicie szklanki wody, co też uczynił. Kiedy psychiatra spytał go potem, co się stało z wodą, odpowiedział, że wyparowała. Gdy naciskano go, by wytłumaczył to i podobne zjawiska, albo milczał, albo mówił " nie wiem". Takie niespójności nie wprawiały go w zakłopotanie.

"Choroba szalonej ćmy"

Choroba szalonej ćmy występuje wśród Indian Nawaho, zamieszkujących środkowowschodni obszar Stanów Zjednoczonych. Dla Nawaho choroba ta jest niczym AIDS dla Europejczyków - groźna i przerażająca. U dotkniętych tą przypadłością występują ataki przypominające napady padaczki oraz inne objawy powodujące w konsekwencji utratę kontroli nad sobą oraz napady histerii i zachowania samo destrukcyjne. Bardzo często towarzyszy temu przekonanie chorego, że jakaś część jego ciała - głowa, tors, narządy seksualne - gwałtownie się kurczy, ale takich zmian nie wykazują żadne badania lekarskie, są to objawy czysto psychosomatyczne. Sama nazwa wywodzi się stąd, że podczas ataków zachowanie chorego przypomina szaleńczo miotająca się ćmę.
Nawaho wierzą, że przyczyną tej choroby jest pogwałcenie tabu kazirodztwa.

Koro

Inną chorobą, która również wiąże się z kurczeniem się części ciała jest koro. To mało znane schorzenie występuje w południowej i południowo-wschodniej Azji. Jej objawem są intensywne i częste ataki panicznego lęku wynikającego z przekonania chorego (chorej), że jego (jej) organy płciowe ulegają zanikowi, grożą odpadnięciem albo są wchłanianie do środka. Co gorsza chorzy wierzą, że gdy to ostatecznie nastąpi, grozi im śmierć. Zaburzenie to znacznie częściej występuje u mężczyzn. Medycyna ani nauki behawioralne nadal nie potrafią wyjaśnić, dlaczego koro przybrało taką właśnie postać i dlaczego występuje tylko na tym obszarze Azji.
Antropologowie znają przypadki epidemii koro atakujących nawet całe wsie. Mężczyźni cierpiący na koro, zgodnie z dostępnymi opisami to zwykle "osobnicy niedojrzali i niesamodzielni, z brakiem pewności co do własnej potencji seksualnej i z problemami na tle ekspresji genitalnej.
Atak koro trwa od kilku godzin do kilku dni (czasami dłużej). Współcześnie leczy się ją za pomocą farmako- i psychoterapii.

Opętani przez Windigo

Wśród plemion indiańskich z północno-wschodniej Kanady panuje wierzenie w strasznego i przerażającego potwora. Monstrum to, znane pod imieniem Windigo, to 5-metrowy olbrzym, którego ulubionym przysmakiem jest ludzkie mięso. Ma straszny pysk z wielką paszczą i ostrymi jak brzytwa zębami, nieustannie posykuje i wydaje inne głośne i przenikliwe dźwięki, a z ciągle wybałuszonych oczu kapie mu krew. Ma metrowej długości stopy z wielkimi zakrzywionymi pazurami, żyje w głębi lasu i nigdy nie marznie. Kiedy już dopadnie swoją ofiarę, nie daje jej żadnych szans - Indianie wierzą, że jeśli myśliwy nie wrócił z polowania, to dlatego, że stał się łupem Windigo.
Występująca wśród tych ludów psychoza to wiara w możliwość opętania przez Windigo. Opętanie to może spotkać każdego, kto nie potrafi zapewnić swojej rodzinie żywności; w tej społeczności to najgorsza osobista klęska i złamanie wszelkich norm społecznych. Ludzie, którzy wierzą, że są opętani przez Windigo, odczuwają, tak jak sam potwór, nieprzeparty pociąg do człowieczego mięsa, a ofiarami ich kanibalizmu stają się zwykle członkowie rodziny - o ile ich ktoś nie powstrzyma potrafią zabić i zjeść najbliższych.

Taijin kyofusho

Jest zaburzeniem występującym wyłącznie w Japonii. Chory uważa, że wygląda, porusza się lub pachnie odrażająco dla innych. Czasem towarzyszy temu przekonanie, że może rozpaść się w pył, jeśli ktoś na niego spojrzy.

Choroba "śpiącej krwi"

Wśród Portugalczyków zamieszkujących Wyspy Zielonego Przylądka występuje choroba zwana jako sangue dormido, co dosłownie oznacza "śpiącą krew". Panuje tu przekonanie, że jeśli ktoś złamie jakieś bardzo ważne normy społeczne, jego krew może "zasnąć". Objawami choroby mogą być: ból, odrętwienie, paraliż, konwulsje, udary, atak serca, a nawet poronienie. Czasem chorzy sądzą, że ich mózg wysycha.

Źródło:
dr Stephen Juan "Zagadki Mózgu", Gdańsk 2007
Znalezione na eioba.pl

Yq...........ll

2012-06-19, 10:19
Chyba mam Taijin kyofusho. Albo po prostu rzadko się myję...

Sponn

2012-06-19, 11:08
A to wszystko przez różnego rodzaju wierzenia. Człowiek niestety nie znajdzie odpowiedzi na wiele pytań lecz szuka odpowiedzi, z tego powodu tworzą się w jego chorej głowie różnego rodzaju teorie.
Niestety świat jest jaki jest, a żadne religie w tym nie pomogą.

konował

2012-06-19, 11:53
Autorze, jak masz coś więcej do nie krępuj się.