18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#cywile

Ukraina

saj36 • 2022-02-24, 15:57
327
Strzały w cywili




[ Komentarz dodany przez: Angel: 2022-02-24, 18:25 ]
W związku z co raz większa ilością pojawiających się materiałów z Ukrainy do tego tematu będą scalane materiały związane z wojna na Ukrainie. 2022 r. https://www.sadistic.pl/dzialania-na-ukrainie-2020-temat-zbiorczy-vt555465.htm#6164004
Do tego tematu należy również dodawać nowe materiały jako komentarza nie tworzyć osobne wątki.
Bezwzględny zakaz wrzucania materiałów HARD - od tego jest osobny temat w dziale HARD - https://www.sadistic.pl/ukraina-2022-temat-zbiorczy-vt555501.htm

Sador • 2022-02-24, 16:09  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (89 piw)
j***ne kacapy....

Syryjskie problemy...

Halman • 2021-03-21, 06:58
132

covid 19 to tam pryszcz...

ISIS i GoPro

Anonymous • 2016-03-05, 22:35
225
Psychopaci z ISIS strzelają do cywilów:

(0:30)



Źródło
tranzystor • 2016-03-06, 01:47  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (51 piw)
To są właśnie te "wyzwoleńcze" siły "rebeliantów", które w imie wolności dla islamistów walczą z "reżimem" Assada. Po kolejnych obaleniach "dyktatorów" tak wygląda w każdym kraju arabskim, bo islamską dzicz trzeba trzymać krótko za ryj.

Rozrywka po pracy

Anonymous • 2016-01-25, 22:37
673
Policjant po służbie obezwładnia rabusia. :ok:

kokos_123 • 2016-01-25, 22:53  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (36 piw)
Policjant był wielkoduszny i nie strzelił z partyzanta, tylko dlatego, że na linii strzału za rabusiem, była kolejka kupujących. Gdyby nie to, to mielibyśmy fajny materiał.

Zwróćcie uwagę, jak rabuś na początku przez 2 sekundy celuje w policjanta, po czym stwierdza, że raczej żywy nie wyjdzie ( bo policjant jest gotowy do wymiany ognia i celuje mu prosto w głowę ) i odpuszcza.

Broń dla cywilów

NieWiemZeWiem • 2014-04-12, 12:50
171
Temat broni dla cywilów chyba nigdy nie będzie zakończony powodzeniem. Na pewno w Polsce. Kiedyś ludzie mieli broń w domach(mój dziadek miał,prababcia itp.) i było fajnie ale wtedy zanim powstało lewactwo było coś takiego jak poczucie honoru,godności i szacunek. Moim zdaniem te rzeczy powstrzymywały przed tym aby podejść i komuś strzelić od tyły w łeb jak tchórz.

Oczywiście szykuje się gównoburza pod tematem http://www.sadistic.pl/polacy-za-dostepem-do-broni-palnej-vt284714.htm

Znalazłem fajny artykuł na temat jak to wygląda u szwajcarów.
Osobiście uważam, że w Polsce powinno być pozwolenie na broń. Wiem, że teraz jest ale bardzo trudno dostać nawet jak się zda wszystkie testy. Na początek powinno się wprowadzić właśnie takie nauki w szkole, że broń to nie zabawka itp. Powinny powstać państwowe "sklepy" z bronią i każdy kto kupi broń do domu , musi mieć do tego specjalny sejf/skrytke i mieć świadomość o niezaplanowanej kontroli policji ale w raz z "liberalizacją" prawa do broni powinny wzrosnąć kary za jej użycie ze skutkiem śmiertelnym(też zależy czy obrona własna itp.) Ja chciałbym mieć broń w domu i nawet mógłbym zainstalować kamery w domu aby w przypadku ataku na mnie pokazać, że broń była użyta właściwie. Dużo pisania, wiec j***ć moje zdanie, macie artykuł.

Szwajcaria liczy 8 milionów mieszkańców, którzy posiadają 3 – 4,5 miliona broni. Czyli mniej więcej co trzeci, co drugi Szwajcar trzyma w domu zgrabnego SIGa, czy inną zabójczą maszynę. Jednocześnie zdecydowana większość przestępstw z użyciem broni dotyczy broni posiadanej bez zezwolenia; statystyki samobójstw przy użyciu broni również nie powalają na kolana. Dlaczego tak się dzieje? Eksperci tłumaczą te statystyki używając jak zwykle słowa-klucza: mentalność Szwajcarów.

Szwajcaria nie prowadziła żadnej poważnej wojny od 160 lat, jednak zamiast fałszywego poczucia bezpieczeństwa mieszkańcy wciąż twierdzą, że rozmiary państwa wymuszają na nich pozostanie w gotowości. W teorii wygląda to tak: w razie wejścia obcych wojsk na teren Szwajcarii, każdy mieszkaniec miałby chwycić za broń i w ciągu 24 godzin „wywalczyć sobie drogę” do punktu zbiórki. Brzmi to trochę jak majaczenia paranoika, ale taka prawda, Panie i Panowie. W praktyce jednak nie miałoby to większego sensu, ponieważ od 2007 roku szeregowi żołnierze nie mogą przechowywać amunicji w domu.

Mimo kilku incydentów, prawa do posiadania broni palnej Szwajcarzy bronią jak niepodległości. Należy dodać – zaledwie kilku incydentów pomimo ogromnej liczby broni. Najpoważniejsze zdarzenie miało miejsce w Zug w 2001 roku, kiedy to uzbrojony po zęby psychicznie chory Friedrich Leibacher wtargnął do parlamentu kantonalnego i zabił 14 osób, ranił 18, a następnie popełnił samobójstwo. Zamachowiec ponoć wierzył, że parlament zajmuje się knuciem przeciwko niemu i zostawił list pożegnalny: „Dzień gniewu przeciwko mafii z Zug”. Co ciekawe, Leibacher był w stanie wejść do lokalnego parlamentu nie niepokojony przez żadnego strażnika i nikomu nawet w głowie nie zaświtało, że mężczyzna uzbrojony w 4 pistolety i bombę może mieć jakieś niecne zamiary. Na szczęście po tym zdarzeniu Szwajcaria wprowadziła odpowiednie środki ostrożności przy wejściu do swoich instytucji publicznych.

Drugie zdarzenie podobnego kalibru miało miejsce w 2013 roku w fabryce paneli w Menznau, gdzie pracownik obawiający się zwolnienia zabił 3 osoby, a 7 ciężko ranił. Po każdej z tragedii odbywało się referendum na temat zaostrzenia przepisów odnośnie posiadania broni, jednak obywatele zdecydowaną większością głosów odrzucali ten wniosek. Dlaczego?

Po pierwsze, szwajcarskie dzieci już w podstawówce uczą się na historii, że naziści tylko dlatego nie wkroczyli do Szwajcarii z obawy przed doskonale przeszkolonymi i uzbrojonymi Szwajcarami. Już od 12 roku życia dzieci mogą należeć do kółek strzeleckich i uczyć się strzelać i postępować z bronią. I co lepsza – jest to naprawdę popularne. Widok mężczyzny z bronią na wierzchu w autobusie, czy pociągu nie jest niczym dziwnym. Oczywiście, ów człowiek w razie kontroli policji musi być w stanie udowodnić, że jest w drodze na strzelnicę. Co ciekawe, w razie przemieszczania się z bronią, zabronione jest jej ukrywanie.

Pozwolenie na broń może posiadać każdy obywatel powyżej 18 roku życia niekarany i zdrowy psychicznie. Zabroniona jest broń maszynowa, tłumiki, broń „cięższego kalibru”. Nie ma żadnego rejestru broni. Obywatel, który posiada broń ma obowiązek regularnie odbywać ćwiczenia na strzelnicy.

Czy Szwajcarzy nie boją się scenariusza amerykańskiego? Strzelanin w szkołach, uczelniach, na ulicach? W końcu procentowo stosunek ilości mieszkańców do ilości posiadanej broni jest taki sam jak w USA, także statystycznie przestępczość z jej użyciem powinna być taka sama. Najwyraźniej jednak Szwajcarzy postanowili, tak jak w każdej kwestii, zaufać swoim obywatelom. Zaufać i edukować.
leszek8 • 2014-04-12, 14:19  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (111 piw)
Zapamiętajcie sobie, że niewolnikom nie wolno posiadać broni, żeby nie podnieśli ręki na swojego pana.

Polskie obozy dla niemieckiej ludności cywilnej

cwany89 • 2013-01-22, 23:46
19
Witam,
jako że dość biernie przyglądam się wrzucanym przez Was artykułom, filmom, słodkim zdjęciom etc. etc. to postanowiłem w końcu zaistnieć i wrzucić coś własnego. Będzie to krótki artykuł traktujący o tematyce, o której wielu z Was nigdy nie słyszało. Tak więc do dzieła. Życzę miłej lektury.
Rozpocznę może od małego wprowadzenia. Czy ktoś z Was wie, co działo się z Niemcami po II wojnie światowej? A i czy wiecie, że zachodnie ziemie naszego pięknego kraju, a także Mazury, pomorze, to ziemie z dziada pradziada niemieckie, a do dzisiaj można spotkać się z echem komunistycznej propagandy i gadaniem o "ziemiach odzyskanych", dziedzictwie Piastów etc? Nie będę tutaj tego wszystkiego opisywał, jak ktoś wie to ekstra, a jak nie to niech się dowie. A i nie jestem antypolski, proniemiecki czy coś w ten deseń. Staram się być neutralny. Więc może zacznę od tego jak w ogóle do tego doszło, że powstały w Polsce obozy, no i co tam też się ciekawego działo.
W końcowym okresie wojny, a także zaraz po niej największym problemem Państwa Polskiego było ustalenie kto z jego mieszkańców może być uznawany za Niemca i co należy zrobić z obywatelami kraju, który przez 6 lat systematycznie niszczył polski naród oraz jego dziedzictwo. Początkowo wiele osób odpowiedzialnych za los Niemców miało poglądy dość radykalne, jednak rachunek ekonomiczny wymusił innego rodzaju działanie. Po pierwsze w Polsce brakowało wówczas rąk do pracy oraz wykwalifikowanej siły roboczej. Drugim problemem był brak mieszkań i gospodarstw dla Polaków, którzy byli wysiedlani z dawnych wschodnich ziem rzeczpospolitej, które zostały wcielone do ZSRR. Postanowiono więc, że najlepszym rozwiązaniem będzie umieszczenie Niemców w obozach pracy, które umożliwią szybszą odbudowę polskiej gospodarki w miejscach, w których brak było rąk do pracy. Pierwszym aktem prawnym w tej sprawie był rozkaz Ministerstwa Administracji Publicznej z 20 sierpnia 1945 roku.
1) sporządzić dokładną ewidencję wszystkich Niemców fachowców, koniecznych do pracy w przemyśle i zatrudnić ich , celem uruchomienia fabryk
2) Zarejestrować wszystkich zdolnych do pracy Niemców płci obojga i wziąć do robót polnych, bądź do robót porządkowych i przy odbudowie w miastach i to nie tylko na ziemiach odzyskanych, lecz i w Polsce właściwej (no i widzicie, nawet komuniści wiedzieli co to Polska właściwa)
3) Starych i niezdolnych do pracy przeznaczyć do wysiedlenia w pierwszej kolejności
4) Niemców przeznaczonych do pracy należy skoszarować bądź to w określonej dzielnicy, bądź to w barakach do tego celu przeznaczonych
5) Przystępując do przesiedlenia należy od razu zważyć możliwości transportowe. Powinno być od razu zdecydowane, czy wszystkich odstawiać się będzie do granicy środkami lokomocji, czy silniejsi odbędą drogę pieszo, a jedynie bagaż ich zostanie odstawiony wozami.
6) Po wysiedleniu wykazanych w pkt. 3 i po ukończeniu pilnych robót polowych i w miastach należy przystąpić do wysiedlenia wskazanych w pkt.2
7) Wreszcie w miarę możliwości szkolenia kadr nowych polskich fachowców, przystąpić do stopniowego przesiedlania wykazanych w pkt.1. Należy w tym miejscu zwrócić uwagę na konieczność skoszarowania chwilowo w R.P. Niemców, potrzebnych do wykonania pewnych prac i to dla dwóch względów:
a) celem dokładniejszego przecięcia możliwości utrzymywania przez pracujących Niemców kontaktów z podziemną akcją faszystowską
b) celem uwolnienia zajmowanych przez Niemców mieszkań i oddania takowych do dyspozycji osadników polskich (czytajcie osadzenia wyrzuconych Polaków z naszych! ziem wschodnich), albowiem brak mieszkań (na razie zajmują je Niemcy) zniechęca osadników polskich do pozostawania na ziemiach zachodnich (a któż by chciał zostawiać ojcowiznę?)
Problem z tym, kogo należy traktować jako obywatela Niemiec, a kogo uznawać za Polaka był szczególnie widoczny na terenach wcielonych w 1939 roku do III Rzeszy ze względu na liczne wpisy mieszkańców tych ziem do Volsklisty. Priorytetowym zadaniem władz było ustalenie, czy możliwe jest i na jakich zasadach włączenie do społeczeństwa polskiego osób wpisanych do II, III i IV grupy Volkslisty. (podaje podział, który obowiązywał m.in. w Reichsgau Wartheland: Grupa pierwsza: osoby, które przed 1 września 1939 otwarcie występowały jako Niemcy należąc do różnych organizacji, grupa 2: osoby mające niemieckie pochodzenie, ale nie występujący jako Niemcy, grupa 3: osoby mające najczęściej niemieckie pochodzenie i proniemieckie nastawienie oraz grupy etniczne jak kaszubi, mazurzy czy ślązacy oraz grupa 4: spolonizowane poprzez małżeństwa osoby niemieckiego pochodzenia).
Ostatnim elementem w podjęciu decyzji o wysiedleniu było pozbawienie Niemców obywatelstwa polskiego, jeśli je posiadali. Wraz z obywatelstwem osobom tym konfiskowano cały majątek. Regulował to dekret z 13 września 1946 roku. Podlegały mu wszystkie osoby, które ukończyły 18 rok życia wyróżniające się niemiecką odrębnością kulturową. Nad postępowaniem w sprawie ustalenia tej odrębności pracował prokurator opierając się na opisie zachowania danej rodziny podczas okupacji. Na czas postępowania sądowego osadzano taką osobę w obozie. Część osób została zatrzymana bezprawnie, bez wcześniejszego orzeczenia w tej sprawie, tylko z inicjatywy miejscowej milicji. Zdarzały się przypadki, kiedy osoba osadzona w obozie zmarła, a w 2 tygodnie po tym fakcie jej rodzina otrzymywała nakaz zatrzymania od prokuratury. Osoby zatrzymane mogły wnosić o rehabilitację składając deklarację przynależności do narodu polskiego. Wnioski jednak, z winy często celowych działań komendantów obozów, dostarczane były z wielomiesięcznym opóźnieniem. Cała ta skomplikowana procedura i powojenny bałagan powodował, że Niemcy przetrzymywani byli w obozach całymi miesiącami, nierzadko latami. Dodatkowo zbrodnie popełniane w pierwszych latach istnienia obozów powodowały, że władze państwowe wolały pozostawić osadzonych na dłuższy czas w obozie licząc, że z czasem winy ulegną zapomnieniu.
Ustalenie liczy więźniów obozów oraz osób wysiedlonych jest niezwykle ciężkie ze względu na braki w dokumentacji. Przy ustalaniu tych danych pomocne były m. In. listy transportowe oraz zapytania o miejsca pobytu do czasu wysiedlenia poszczególnych osób. Według niemieckiej statystyki należy mówić o liczbie szacowanej na około pół miliona więźniów.
Podsumowując działalność obozów od strony gospodarczej ciężko jednoznacznie stwierdzić jaki wpływ miały na sytuację w powojennej w Polsce. Niektóre obozy przynosiły zyski, a inne straty. Dodatkowo ciężko ocenić w jaki sposób praca Niemców w prywatnych gospodarstwach przyczyniło się do ich rozwoju, gdyż brak jakichkolwiek dokumentów na ten temat. Pewne jest natomiast, że sieć obozów na ziemiach zachodnich powojennej polski zapewniała doraźną siłę roboczą tam, gdzie jej brakowało (m.in. w majątkach rolnych, kopalniach), jednak fakt, że większość jeńców stanowiły kobiety, osoby starsze i dzieci powodował, że siła ta nie mogła być efektywnie wykorzystana.
Dopiero 20 lipca 1950 roku zniesiono wszelkie sankcje wobec osób deklarujących przynależność do narodu niemieckiego. Zakończono wszystkie procesy, nowych spraw nie zakładano. Więźniów, którzy nie nadawali się do polonizacji odesłano do Niemiec.

Ok, a teraz wreszcie coś sadystycznego, część właściwa o obozach.
Warunki sanitarne i bytowe były inne w obozach niż w miejscach odosobnienia. Miejsca odosobnienia były najczęściej „obozami przejściowymi”. Tworzono je z zamiarem przetrzymywania w nich ludności przez kilka dni, jednak w wielu przypadkach funkcjonowały miesiącami.
W większości powstawały przypadkowo z inicjatywy ludności miejscowej w miejscach kompletnie do tego nieprzystosowanych. Najczęściej był to po prostu kawałek terenu ogrodzony drutem kolczastym. Warunki były katastrofalne. Brak było toalet, łaźni oraz podstawowego personelu medycznego. Wodę często przynoszono z najbliższego jeziora. Od milicjantów pilnujących obozu zależało, czy osadzeni otrzymają cokolwiek do jedzenia.
Czasem miejsca odosobnienia tworzono w kościołach ewangelickich. W jednym z nich, w Sępólnie Krajeńskim, przetrzymywano ponad 2000 jeńców. Pozwalano im opuszczać kościół 2 razy dziennie.
Do tworzenia większych obozów dla Niemców wykorzystano dawne kompleksy obozowe z czasów wojny (np. Jaworzno, Potulice). Głównym problemem we wszystkich obozach był niedostatek żywności (dziennie 400 bis 600 kalorii). Dodatkowo zupełny brak środków czystości, przeludnienie oraz przemęczenie spowodowane ciężką pracą powodowało wysoką śmiertelność. Niemcy, którzy mieli szczęście pracować poza obozem, spali najczęściej w stajniach lub oborach.
Zniszczenia wojenne i braki w zaopatrzeniu miały istotny wpływ na katastrofalną sytuację w lecznictwie. Brakowało przede wszystkim lekarzy i lekarstw. Dodatkowo panował głód.
Stosunek personelu obozów do Niemców był różny. Zależał on przede wszystkim od komendanta obozowego. Zaraz po wojnie w mniejszych obozach tworzonych doraźnie panowało zazwyczaj dużo większe bezprawie spowodowane zupełnym brakiem nadzoru nad osobami sprawującymi nadzór.
Najczęstszą formą znęcania się nad Niemcami było ciągłe przypominanie im o odpowiedzialności za wojnę i wyniszczenie narodu polskiego. Jednocześnie stosowano przy tym groźby zemsty. Najczęściej największym okrucieństwem odznaczali się ci strażnicy, którzy przeżyli pobyt w niemieckich obozach koncentracyjnych. Karano często za najmniejsze przewinienia. Więźniowie byli bici, niezależnie od płci i wieku. Zdarzały się też przypadki skatowania na śmierć. Jednym z najdobitniejszych przykładów bestialstwa jest sytuacja, która miała miejsce w obozie w Zimnych Wodach. Młody oficer najpierw skopał młodą Niemkę. Następnie poszedł do latryny, zamoczył buty w fekaliach i kazał je wylizać swojej ofierze. Po tym jak dziewczyna skończyła pobił ją na śmierć.
Niemieckie dzieci:
Ministerstwo bezpieczeństwa w instrukcji z 30 października 1944 roku zarządziło, aby nie internować dzieci poniżej 13 roku życia. Jedynie niemowlęta karmione jeszcze przez matki miały pozostać w obozie przez krótki czas. W praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Na przykładzie obozu w Potulicach widać to najlepiej. Z 24 000 ludzi aż 6000 stanowiły dzieci. Gdy były za słabe albo za młode do pracy (najczęściej poniżej 6 lat) to osadzano je w polskich domach dziecka, bądź też oddawano polskim rodzinom. W ten sposób zaczął się ich powolny proces polonizacji. Kiedy matki opuszczały obóz, jeśli im się to udało, najczęściej nie mogły odnaleźć własnych dzieci. Często działo się to z powodu tego, że polscy „rodzice zastępczy” nie chcieli pozbywać się taniej siły roboczej i zaprzeczali, że wzięli dziecko z obozu. Jednocześnie z powodu niestarannego prowadzenia dokumentacji obozowej najczęściej nie było możliwe ustalenie, czy dane dziecko jest sierotą, czy też ma rodziców, których należy szukać. W wielu przypadkach niemieckie dzieci wracające do ojczyzny nie umiały ani słowa po niemiecku. Trzeba też podkreślić dramat rodziców tych dzieci. Były przypadki, kiedy udawało im się uzyskać informację na temat miejsca pobytu swojego potomstwa. Jednak po przyjeździe na miejsce często okazywało się, że dziecko wcale nie chce wracać z zupełnie nieznajomą osobą mówiącą w dodatku w obcym języku. Czasem dzieci te były też wrogo nastawione przeciwko Niemcom przez swoich polskich rodziców.
Dzieci, które pozostały w obozie, nie mogły mieszkać razem z matkami. Mieszkały w specjalnych barakach dziecięcych. Nie miały w nich zabawek, książek, ani nawet papieru i ołówków. Według zachowanych relacji niemieckie dzieci w obozie całymi godzinami wegetowały słuchając otaczających ich dźwięków.
Ach i byłbym zapomniał. Nasi oficerowie też gwałcili. Wprawdzie nie tak często jak nasi "wyzwoliciele" no ale jednak. A ruskie to czasem robili naloty na obozy. Wyobraźcie sobie co się działo. No i co z tego, że czasem komendant był ok, i traktował godnie osadzonych. Nie mógł nic zrobić.
Dla zainteresowanych tematem polecam książkę Helgi Hirsch "Zemsta Ofiar" (iteratura wspomnieniowa, łatwiej znaleźć w oryginalnym niemieckim wydaniu) oraz książkę Witolda Stankowskiego "Obozy oraz inne miejsca odosobnienia dla niemieckiej ludności cywilnej w Polsce w latach 1945-1950. Temat może tutaj nie jest zbyt szeroko opisany, jednak pochodzi z mojego referatu, a uwierzcie mi, nie chciało mi się tak długo tego mówić (oryginał po Niemiecku...). Ok i to na tyle. Jak ktoś ma jakieś pytania to zapraszam do dyskusji. A i tak na koniec. Nie piszcie nic, że zasłużyli, etc. Jak to powiedział mój profesor "Opfer sind Opfer" (ofiary są ofiarami), więc też to uszanujcie. A i raczej więcej przeczytałem na temat obozów niemieckich w Polsce oraz polityce okupacyjnej III rzeszy, więc nie tyrajcie mnie, że taki pro-niemiecki. Dołączam niestety tylko 2 fotografie (a dla zainteresowanych brutalnymi osobami polecam nazwisko Morel, może coś wrzucę jeszcze na temat tego zacnego pana)