18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#nieroby

Jak zagiąć lewaka?

BadDaDoktor • 2016-10-24, 02:24
4
... wystarczy wiedzieć o czym się mówi :-P

Przeglądając yt dzisiaj natknąłem się na piękny kanał, który pieknie pokazuje jak lewacki ekstremizm, sp*zdowacenie i wszeogarniająca głupota może się odbić na codziennym życiu.


Po tagach nie było a jeśli tak to cóż, do pieca :idzwch*j:

1:07 piękny moment gdzie małpa, czarnoskóremu małpą :beka:

Pierwszy wniosek nowego Sejmu.

lesiot • 2015-11-13, 12:11
3
Pierwszy wniosek formalny zgłosił Janusz Sanocki (Kukiz'15), który chce aby posiedzenia w piątki kończyły się o godzinie 12.

Brawo... antysystemowa partia zaczyna od opie**alania się za naszą kasę - j***ny beton.
Kogoście k***a wybrali!!!
878
Rada Miasta Skarżysko Kamienna(woj.świętokrzyskie),uchwałą rozwiązała Straż Miejską w tymże mieście.Szacowane roczne oszczędności z tego tytułu ok 1 mln PLN!.
Sadystyczne,bo 15 nierobów straci ciepłe posadki.
Może wreszcie się wezmą i w innych miastach za tych "niedoszłych policjantów".
źródło: lokalne radio dziś rano
uszatok • 2015-01-28, 21:59  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (72 piw)
Popraw tagi. Dodaj jeszcze "darmozjady, śmiecie, patałachy"

Malowanie komputera

AdmWk • 2015-01-27, 18:00
857
Wrzucam po angielsku bo po polsku traci troche sens :)

I painted my computer black, hoping it will run faster, but now it doesn't work.

:idzwch*j:
freaky • 2015-01-27, 18:20  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (117 piw)
Nie traci.
"Przemalowałem komputer na czarno, w nadziei, że będzie szybszy, niestety przestał pracować."

Mit przedsiębiorczości

mare30ks • 2014-09-13, 15:01
3
macie do poczytania troche lewackich bzdur i zaklaman :)



Cytat:



W Polsce liczba firm na stu mieszkańców jest już zdecydowanie większa niż w Niemczech. Tym, czego dziś potrzebujemy, jest przemiana działających już małych i średnich firm w duże rodzime przedsiębiorstwa.

Chwytliwa wizja drobnego przedsiębiorcy, biorącego sprawy w swoje ręce, bez oglądania się na bierną resztę, trafiła w Polsce po ‘89 roku na podatny grunt. Wspaniale wpisywała się w kulturę indywidualizmu, która rozpoczynała swój triumfalny pochód po latach dominacji zgrzebnego kolektywizmu. Wizja życia zawodowego bez szefa była kusząca sama w sobie, a jeszcze większej atrakcyjności dodawały jej opowieści o wielkiej roli indywidualnej przedsiębiorczości w przyszłym rozwoju naszego kraju, chętnie serwowane przez ekspertów od transformowania naszej gospodarki. Powoli jednak niektórzy zaczynają dostrzegać fakt, że model gospodarki opartej na indywidualnej przedsiębiorczości nie musi być wcale taki doskonały.

Narracja o indywidualnej przedsiębiorczości stała się wręcz mitem założycielskim polskiego kapitalizmu. Była ona bardzo wygodna dla tych, którzy organizowali polski porządek po demokratycznych przemianach. Polacy mieli zająć się własną drobną działalnością, dzięki czemu mieli stracić zainteresowanie tym, co się dzieje ze wspólną schedą po PRL-u, która drobna już wcale nie była. Mit ten przetrwał do dziś i ma się dobrze. Teza mówiąca, że indywidualna przedsiębiorczość jest główną determinantą rozwoju, wciąż wydaje się trzymać mocno. A argument typu „sam załóż firmę” wciąż jest najpowszechniejszym sposobem zbijania wszelkich zarzutów dotyczących warunków pracy w Polsce. Tymczasem bliższe przyjrzenie się głównym wskaźnikom określającym wymiar przedsiębiorczości w danym kraju pokazuje, że jej zbyt duży rozkwit może być wręcz kulą u nogi.

Przedsiębiorczość kwitnie w Afryce

Kraje afrykańskie pod względem przedsiębiorczości biją na głowę resztę świata. Pod tym względem bezkonkurencyjny jest Benin. Tam aż ok. 90% siły roboczej stanowią przedsiębiorcy. Oczywiście nie produkują oni aplikacji na smartfony czy choćby plastikowych okien. Jeśli już to proce. Nie zmienia to faktu, że indywidualnej aktywności gospodarczej jest tam co niemiara. Jakoś jednak nie przekłada się to na tworzenie konkurencyjnej gospodarki. Pierwszy w kolejności wskaźnik raportu Global Entrepreneurship Monitor, czyli odsetek przedsiębiorców wśród obywateli w wieku 18-64 lat, którzy prowadzą działalność przynajmniej od 42 miesięcy, jest zdominowany przez państwa afrykańskie. Bezkonkurencyjna jest Uganda (36%), trzecia jest Ghana (26%), w czołówce są jeszcze Nigeria i Zambia. Kraje wysoko rozwinięte rozpoczynają się w zasadzie dopiero na poziomie 10% lub niższym (Niemcy 5%, Szwecja 6%). Nawet w USA, które są stawiane za wzór przedsiębiorczości, odsetek ten wynosi ledwie 7,5%. Prawda jest więc taka, że krajobraz gospodarczy zdominowany przez wielka liczbę przedsiębiorców typowy jest dla krajów biednych i zacofanych. W krajach rozwiniętych ich odsetek drastycznie spada. Jakby na przekór dominującej wykładni. Co ciekawe, spośród krajów wysoko rozwiniętych najbardziej przedsiębiorczym krajem jest… słaniająca się na nogach Grecja, z porządnym odsetkiem 12,6%. Jak widać, Grecy wcale nie muszą być tak leniwi, jak to się od kilku lat pokazuje. A wysoki odsetek przedsiębiorczości wcale nie musi się równać szybkiemu rozwojowi.

Podobne wnioski można wyciągnąć z analizy danych Eurostatu, które pokazują liczbę przedsiębiorstw w danym kraju. Okazuje się, że w czołówce znajdziemy wszystkie kraje południa Europy, które mają największe problemy podczas obecnego kryzysu. Poza konkurencją są Portugalia, z 8,5 przedsiębiorstwami na 100 mieszkańców, oraz Grecja (8 przedsiębiorstw). Kolejne Włochy mają ich ok. 6,5 na 100 mieszkańców. Jak widać, liderami zestawienia są głównie kraje z kłopotliwej grupy PIGS (czwarte państwo tej „grupy”, Hiszpania, ma wskaźnik wyraźnie niższy, lecz nadal na stosunkowo wysokim poziomie 4,5). Najprężniejsze gospodarki Europy znajdują się raczej na drugim końcu skali. W Danii czy Finlandii wskaźnik przedsiębiorstw na 100 mieszkańców wynosi jeszcze ok. 4 (czyli mniej więcej tyle, ile w Polsce), ale za to już w Wielkiej Brytanii jedynie 2,7. W Niemczech jest jeszcze mniejszy – 2,6. Natomiast w Szwajcarii działa zaledwie 1,6 przedsiębiorstwa na 100 mieszkańców. Inaczej mówiąc, najbardziej przedsiębiorczymi krajami w zachodniej Europie są te, które znoszą obecny kryzys zdecydowanie najgorzej.

Także kolejny popularny wskaźnik określający przedsiębiorczość potwierdza tę tezę. Samozatrudnienie uchodzi w niektórych kręgach za wyraz elastyczności oraz odrzucenia stabilności, będącej przeżytkiem socjalizmu. Upowszechnienie samozatrudnienia miałoby być najlepszą drogą do stworzenia nowoczesnego społeczeństwa przedsiębiorców, którzy wykonują swoje zadania na swój własny rachunek, samemu dbając o wszelkie sprawy związane z działalnością zawodową. W społeczeństwie samozatrudnionych roszczeniowa osoba pracownika słusznie skończy na śmietniku historii. Wydawałoby się więc, że samozatrudnienie musi królować w prężnych gospodarkach, a jest znikome w „rozpasanych” i „rozleniwionych” krajach południa Europy. Tymczasem okazuje się, że jest zupełnie odwrotnie. Pod względem odsetka samozatrudnionych w ogólnej liczbie zatrudnionych w Europie niepodzielnie rządzi Grecja – 37% (wg OECD). Kolejne kraje grupy PIGS także mają się czym pochwalić. We Włoszech ten odsetek wynosi 25%, w Portugalii 22%, a Hiszpania co prawda trochę odstaje, ale wciąż mamy tam do czynienia z porządnym odsetkiem na poziomie 17,5%. Polska (22%) niestety dołącza pod tym względem do krajów PIGS. Najmocniejsze europejskie gospodarki odsetek ten mają zdecydowanie niższy. W Niemczech wynosi on 11,6%, w Danii zaledwie 9,1%. W Szwecji 10,5, a w Szwajcarii 10,7. Zdecydowanie najmniej samozatrudnionych w Europie jest w jednym z najbogatszych europejskich krajów, czyli w Norwegii. Pracuje ich tam zaledwie 6,9%. Jak widać, duża liczba samozatrudnionych w stosunku do wszystkich zatrudnionych, podobnie jak duża liczba przedsiębiorstw w stosunku do liczby mieszkańców, towarzyszy krajom, których gospodarki trudno nazwać „prężnymi”.

Nieinnowacyjne „misie”

Co wiąże się z dużą liczbą firm w stosunku do liczby mieszkańców? Oczywiście wyraźne rozdrobnienie struktury przedsiębiorstw, czyli inaczej mówiąc oparcie gospodarki o słynny już sektor MŚP (małe i średnie przedsiębiorstwa), czyli popularne „misie”. Większość propagatorów przedsiębiorczości uważa, że właśnie o ten sektor powinna być oparta zdrowo funkcjonująca gospodarka. Po powyższym wywodzie, chyba już każdy zdążył się zorientować, że sprawa wygląda trochę inaczej. Według danych OECD, najwyższy wskaźnik zatrudnienia w dużych przedsiębiorstwach (powyżej 250 pracowników) mają te kraje zachodniej Europy, które mają obecnie najzdrowsze gospodarki. W kolejności od pierwszego miejsca: Niemcy (52,1% wszystkich zatrudnionych), Finlandia (48,4%), Szwecja (47,5%). Tymczasem trzy ostatnie miejsca zajmują kraje, które obecnie przeżywają największe problemy: Portugalia (19,5%), Włochy (25,1%), Hiszpania (29,5%). Według tego wskaźnika Polsce (45,9%) bliżej do Szwecji czy Finlandii niż krajów PIGS. A więc tym, że stosunkowo duża liczba Polaków znajduje zatrudnienie w dużych firmach, powinniśmy się cieszyć. Gdybyśmy byli skazani tylko na MŚP, o dobrą (czyli produktywną i dobrze płatną) pracę byłoby nam jeszcze trudniej. Problemem jednak jest to, że wśród dużych firm działających w naszym kraju, tylko znikoma część ma rodzimy kapitał. W odróżnieniu od wymienionych wyżej państw północnej Europy.

Mogłoby się wydawać, że małe firmy będą bardziej elastyczne, co pomoże im w lepszy sposób dostosowywać się do wymagań zmieniającego się rynku. Jednak to nie musi być prawda. Mniejszy firmy są bardziej wrażliwe na wszelkie rynkowe zawirowania, gdyż często dysponują niewielkim zapasem kapitału, co powoduje, że nawet nieduże perturbacje powodują u nich utratę płynności. W związku z tym często zachowują się one w grze rynkowej dużo bardziej zachowawczo niż firmy duże, dla których podejmowanie ryzyka nie grozi upadłością. Poza tym niewielkie firmy oferują też z reguły mało stabilną pracę (ponieważ sytuacja ich samych często jest mało stabilna), co przekłada się na większą zachowawczość ich pracowników. To siłą rzeczy musi powodować, że gospodarki oparte o małe podmioty są mniej innowacyjne. Tym bardziej, że mniejsze firmy w oczywisty sposób mają mniej pieniędzy, które mogą wydatkować na badania i rozwój, za to duże częściej nie szczędzą na nie środków (przykładowo Siemens w samym 2013 roku złożył prawie dwa tysiące wniosków patentowych). Dane wyraźnie to potwierdzają. Pod względem liczby patentów na milion mieszkańców (dane OECD za rok 2011), w pierwszej piątce krajów z Europy znajdują się… cztery z omawianych tu gospodarek opartych na dużych przedsiębiorstwach. W pierwszej Szwajcarii jest ich prawie 90, w Szwecji 74, w Niemczech 61, a w Finlandii 52. Niedaleko za nimi plasuje się Dania (na 6 miejscu). Na drugim końcu skali znajdują się gospodarki oparte o mniejsze firmy – w Grecji wskaźnik ten wynosi 0,7, w Portugalii 0,9, w Hiszpanii 3,8, a we Włoszech 9,8. Co ciekawe, na niechlubnym ostatnim miejscu wśród europejskich członków OECD znajduje się… Polska. Nasz kraj mógł się pochwalić w 2011 roku równą połową patentu na milion mieszkańców. Powiedzieć, że wstyd, to jak nic nie powiedzieć. To niestety również wynik tego, że mało mamy dużych firm z rodzimym kapitałem, które mogłyby inwestować w badania w naszym kraju.

Małe firmy charakteryzują się niską produktywnością, a więc są mniej konkurencyjne. W związku z tym muszą one stawiać w pierwszej kolejności na niskie koszty pracy, a w mniejszym stopniu na jej jakość. Wynika to głównie z dwóch powodów. Po pierwsze mają one mniejsze możliwości finansowe, więc nie dysponują one tak dobrym sprzętem jak większe firmy i nie zawsze są w stanie wdrażać najnowsze rozwiązania. Poza tym charakteryzują się one niższym kontyngentem produkcji, przez co nie mogą one korzystać z efektu skali (cena jednostkowa wytworzenia produktu spada w miarę zwiększania produkcji) w takim stopniu, jak duże przedsiębiorstwa, co powoduje również, że koszty stałe dużo bardziej je obciążają. Oba zjawiska widać wyraźnie po danych statystycznych. Z krajów zachodniej Europy zdecydowanie najniższą produktywnością charakteryzują się Portugalia (25 USD na godzinę pracy) oraz Grecja (28,3 USD). Nieco wyżej są Włochy (37,2 USD). Hiszpania może pochwalić się nawet nie najgorszą produktywnością (42 USD), lecz i tak wyraźnie odstaje od liderów rankingu, którymi, jak nietrudno się domyślić, są kraje dużych firm. Najwyższą produktywność w Europie mają Norwegowie (62,6 USD/h) oraz Luksemburg (61,3 USD), który tu jeszcze nie był omawiany, ale strukturę przedsiębiorstw ma podobną do Niemiec. W kolejnych krajach (Holandia, Belgia, Niemcy, Francja), w których produktywność oscyluje wokół 50 USD na godzinę pracy, tylko gospodarka holenderska charakteryzuje się stosunkowo większą liczbą małych firm, ale wciąż nie tak dużą jak kraje PIGS.

Przyspieszyć ewolucję

Powyższe uwagi nie powinny zaskakiwać. Zaskakujące powinno być raczej to, dlaczego tak dobrze trzyma się w Polsce mit indywidualnej przedsiębiorczości. Dlaczego wciąż jednym z głównych postulatów ekonomicznych jest ułatwianie zakładania nowych firm. Dlaczego argument typu „to uderzy w sektor MŚP” wciąż jest najbardziej popularnym sposobem zbijania wszelkich pomysłów mających na celu zmianę niegodziwych polskich warunków pracy. Prawda jest taka, że mamy w Polsce nie tyle potrzebę nowych przedsiębiorstw, co raczej rozwoju tych już istniejących. W naszym kraju liczba firm na stu mieszkańców (ok. 4) jest już zdecydowanie większa niż w Niemczech (2,6). A więc to, czego potrzebuje obecnie Polska, to przemiana działających już małych i średnich firm w duże rodzime przedsiębiorstwa. Obecnie ewolucja ta przebiega zdecydowanie za wolno. Istniejące sposoby na jej przyspieszenie (których wbrew pozorom jest całkiem sporo) to niewątpliwie temat na inny obszerny tekst, obecnie jednak ważne jest, by Polacy zrozumieli potrzebę zmian gospodarczych priorytetów. Wówczas dotrze do nas, że powinniśmy przede wszystkim dążyć nie do rozwoju przedsiębiorczości, której mamy już wystarczająco wiele, lecz do osiągnięcia wyższej kultury pracy, opartej na sprawnych instytucjach, harmonijnej współpracy wszystkich grup społecznych (pracodawcy, pracownicy, kadra profesorska, politycy etc.), znacznych i efektywnie wydatkowanych środkach przeznaczanych na badania i rozwój oraz na komfortowych warunkach zatrudnienia. Z pułapki średniego dochodu możemy uwolnić się nie przedsiębiorczością lecz współpracą. Państwa peryferyjne przebijały się do centrum nie za pomocą indywidualnych dążeń, lecz wspólnych, dobrze skoordynowanych i przemyślanych działań. Dalsze opowiadanie mitów o przedsiębiorczości do centrum nas nie zbliża.



calosc z http://magazynkontakt.pl/mit-przedsiebiorczosci.html
0
Cytat:

Niecałe 2000 zł (dokładnie 1921,25 zł brutto) wyniosła w 2013 roku przeciętna miesięczna emerytura i renta z pozarolniczego systemu ubezpieczeń społecznych. Średnią zawyża elita, której państwo wypłaca olbrzymie pieniądze. Emerytury powyżej 3500 zł szacunkowo otrzymuje dziś zaledwie jeden na dwudziestu – mniej niż 5 proc. uprawnionych. Tymczasem zwykły emeryt musi przeżyć za 1000 zł miesięcznie. Zazwyczaj tak niska kwota nie wystarcza na zaspokojenie podstawowych potrzeb, a co dopiero na realizację pasji czy podróże. Według Janusza Czapińskiego, psychologa społecznego, emeryci w Polsce są bardzo sfrustrowani. Wielu z nich ma depresję w wieku 70 lat, co wynika z nieprzystosowania do życia w nowych warunkach, jak i również niskich dochodów. Widzą, że świat otwiera przed ludźmi nowe możliwości, z których, z racji wieku i biednych świadczeń, nie są w stanie korzystać.

Zupełnie inaczej wygląda życie krezusów na emeryturze, do których należą byli pracownicy służb mundurowych,wykładowcy, urzędnicy, jak i również byli dygnitarze komunistyczni. Wielu z nich jest wciąż aktywnych zawodowo i dorabia pokaźne sumy do swojego wysokiego świadczenia. Oto lista niektórych emerytów, którzy o swój byt martwić się nie muszą.



A tutaj kilka nazwisk i kwota ich "ciężko wypracowanych emerytur"

Cytat:

Adam Rapacki - były milicjant i policjant, wiceministrem spraw wewnętrznych w rządzie Donalda Tuska - 9000 zł emerytury.

Władysław Ciastoń - były szef komunistycznej bezpieki i ambasador w Tiranie – 8000 zł.

Kazimierz Kutz – senator, reżyser – 5300 zł.

Stefan Niesiołowski - poseł PO - 4978 zł.

Józef Zych - poseł PSL, były marszałek Sejmu - 4809 zł.

Tadeusz Iwiński - poseł SLD, w komunistycznej Polsce wykładał na Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR - 4640 zł.

Stanisław Kalemba - poseł PSL, były minister rolnictwa - 4193 zł.

Jerzy Urban - rzecznik rządu w stanie wojennym – 4700 zł.

Czesław Kiszczak – generał, szef bezpieki komunistycznej – 4100 tys. zł.

Zbigniew Urbański - były policjant, dziś jest gwiazdą TVN – 2200 zł.

Leszek Miller - poseł SLD - pensja ok. 12 000 zł, 3652 zł emerytury.

Tomasz Kaczmarek - były agent CBA, dziś poseł – 4000 zł emerytury

Zbigniew Leszczyński - szef warszawskiej straży miejskiej - 14 000 zł pensji oraz 3100 zł emerytury.

Barbara Jaruzelska – wdowa po Wojciechu Jaruzelskim - pobiera 80 proc. emerytury męża – 5100 tys. zł.



Jak dla mnie to lekka paranoja... Idealnie tutaj pasuje cytat z Bogusia Lindy: W każdym normalnym kraju te sk***ysyny byłyby już ścierwem

Polski rząd będzie wypłacał Żydom zasiłki

rockefeller89 • 2014-06-08, 21:33
6
Polskie władze wprowadziły zmiany proceduralne, które umożliwią pobieranie zasiłku przez ok. 50 tys. Żydów na całym świecie. Dotyczy to przede wszystkim tych, którzy przeżyli holokaust.

Zmiany będą pozwalały Urzędowi ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych wypłacać miesięczne zasiłki w wysokości 100 euro dla wszystkich obywateli polskich (bądź ich potomstwa), którzy w latach wojennych stali się ofiarami nazizmu i komunizmu. Wcześniej było to utrudnione ze względu na to, że kwotę tę mogły otrzymać tylko te osoby, które miały konto bankowe zarejestrowane w Polsce.



W przyszłości nie będzie miało to znaczenia. Aby otrzymać zasiłek, trzeba będzie udokumentować swój pobyt w getcie, obozie zagłady, obozie koncentracyjnym lub obozie pracy. Uwzględnianie będą także osoby, które były zmuszone do ukrywania się. Dotyczy to zarówno ofiar Niemców jak i sowietów. W tym drugim przypadku, pod uwagę brany jest okres lat 1939-1956. Zasiłki będą również wypłacane osobom, których dzieci zostały poddane eksterminacji, germanizacji lub też ucierpiały na skutek działań sowietów na terenie Polski.



Ile ludzi będzie mogło skorzystać na tych zmianach? "Prawdopodobnie tysiące" - mówi Sebastian Rajek, specjalny wysłannik polskiego MSZ ds. stosunków z diasporą żydowską. "Pytanie, ile z tych osób będzie zainteresowane pomocą. Jednak nie widzę powodu, aby ktoś zechciał odmówić" - tłumaczy.



Według Rajka Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych jako "dokumentację" będzie akceptował zapisy archiwalne potwierdzone przez Muzeum Holokaustu w Yad Vashem, a także ustne zeznania świadków.



Nowe przepisy zostały zaakceptowane przez parlament i prezydenta RP. Mają one wejść w życie do końca kwietnia 2015 r.



Zdaniem Bobby'ego Browna, byłego dyrektora projektu HEART (Holocaust Era Asset Restitution Taskforce - Grupa Zadaniowa ds. Restytucji Majątku z Okresu Holokaustu) znaczenie nowelizacji jest tym większe, że polskie władze po raz pierwszy zdecydowały się na "dotarcie do tej konkretnej grupy ludzi". Dodał także, że "Polacy nie ponoszą odpowiedzialności za to co się stało [podczas wojny - przyp.], ale mają obowiązek dbać o tych, którzy cierpieli w ich kraju".



Brown, który pracował wspólnie z polskimi i izraelskimi władzami w sprawie nowego prawa powiedział ponadto, że znaczącą rolę we wprowadzeniu nowelizacji odegrał Minister Knessetu ds. emerytów, Uri Orbach.



Według Browna, oprócz Polaków na nowelizacji skorzysta przede wszystkim ok. 50 tys. Żydów mieszkających na całym świecie.



Zdaniem Rejka to nie kryterium etniczne miało decydującą rolę w zmianie prawa, jednak zaraz przyznaje, że polskie władze poświęciły szczególną uwagę dla "Żydów ocalałych z holokaustu".



Urzędnik polskiego MSZ zresztą nie ukrywa swoich sympatii. "Cytując Elie Wiesela: 'Nie każda ofiara była Żydem, ale każdy Żyd był ofiarą'. A więc jest oczywiste, że poszkodowani Żydzi powinni być traktowani ze szczególną uwagą, jeśli mówimy o okresie drugiej wojny światowej. Ich status prawny jest taki sam" - mówi w wywiadzie dla portalu Times of Israel.



"Naszym zdaniem przykład Polski powinien być precedensem dla innych krajów. Zrobimy co w naszej mocy, aby inne państwa poszły za tym przykładem" - stwierdził Bobby Brown.

Źródło: http://narodowcy.net/europa-i-swiat/9813-polski-rzad-bedzie-wyplacal-zydom-zasilki

Londyn: Polacy w niewoli romskiej rodziny

Zbyszek998 • 2014-05-02, 22:32
126
Cytat:

Rodzina polskich Romów przejęła kontrolę nad życiem pary Polaków, pracujących przymusowo w Wielkiej Brytanii. Sąd zdecyduje o tym, jaką karę poniosą za swoje czyny.

Według sądu, polskiej parze, którą podstępnie ściągnięto do Londynu, zabrano dokumenty i zmuszano do niewolniczej pracy. Po zmianie w sortowni bananów w Stansted, Polaka wysyłano, żeby zbierał złom. Większość zarobionych pieniędzy oddawał romskiej rodzinie - rzekomo w zamian za zakwaterowanie i wyżywienie.

W czasie, gdy mężczyzny nie było w domu, jego żonę i dzieci przetrzymywano w zamkniętym pokoju. Kobietę wykorzystywano seksualnie, a maluchy bito. Całą trójkę zmuszano też do okradania sklepów i żebrania - donosi "Daily Mail".

- Wszyscy oskarżeni to członkowie pochodzącej z Polski rodziny - zaznaczył prokurator Tim Hunter podczas rozprawy w londyńskim Croydon Crown Court. - Przestępcy używali ich dokumentów do pobierania zasiłków i zaciągania kredytów - dodał Hunter.

Romowie kontrolowali też życie innego Polaka - Roberta W. Mężczyznę bito metalową rurką - czasami do utraty przytomności.

Pewnej nocy jednemu z uwięzionych mężczyzn udało się upić Fabiana G., ukraść jego portfel i dokumenty, dzięki czemu rodzina uciekła do Walii.

Niewolnicza praca polskich obywateli trwała w okresie od stycznia 2009 r. do września 2010 r. Romowie odpowiedzą za przetrzymywanie ludzi w niewoli oraz zmuszanie ich do pracy. Mateusz G. jest ponadto oskarżony za seksualne wykorzystywanie Polki.

Proces jest w toku.



Ja pie**olę, by Polacy byli niewolnikami cyganów... Jełopy gorsze od bambusów.

źródło: onet
Andrea • 2014-05-02, 22:56  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (67 piw)
To chyba jakaś rodzina niemot, skoro mogli zbierać złom, albo żebrać to równie dobrze mogli iść na policje i do konsulatu po nowe dokumenty.
Nie rozumiem jak mogli wracać do swoich oprawców. :/

Katowice - dworzec PKP

qazar • 2014-03-15, 12:55
205
Wczoraj tj. pt 14.03.2014 jadąc na IEM do katowic na dworcu kolejowym dostrzegłem coś co ukuło mnie strasznie. Były to plakaty, które strasznie mnie rozśmieszyły a zarazem zniesmaczyły, oceńcie sami.





Reszta w komentarzu.
Nikczemny_Płód • 2014-03-15, 12:57  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (186 piw)
Ależ to prawda, on mogą być ucziciwi, pracowici....

Ale nie chcą, po prostu k***a nie chcą i w 90% są złodziejami, pijakami oraz brudasami.

Ale fakt to sk***iały naród polski się uwziął i sobie wymyśla, że ci biedni uczciwi romowie to największa padlina na naszych ziemiach.