18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Planowana przerwa techniczna - sobota 23:00 (ok. 2h) info

#zimna

Sztuczka na nartach

CrazyEdek • 2022-01-09, 14:12
407
Zobaczył światełko w tunelu.

Kawa

Don_Beck • 2020-03-12, 00:08
334
Była za zimna

Mars

BongMan • 2015-05-04, 17:37
180
NASA od lat bada Marsa aby dowiedzieć się dlaczego ta ciepła i wilgotna niegdyś planeta stała się tak zimna i sucha.
spoiler
Ozajasz • 2015-05-04, 18:33  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (53 piw)
Nie, po prostu nasłuchała się żartów BongMana z satelity.

Zimna? Zimna.

Nap_Limak • 2013-07-10, 12:51
1216
Oto jak powinno się pić na przyjęciach.

Mazuro26 • 2013-07-10, 14:27  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (217 piw)
krz2 napisał/a:

Co to za film? :D



Cytat:

Wiek: 23



Jakim k***a cudem?

O włos od wojny nuklearnej

zieli88 • 2013-06-28, 10:13
11
Rok 1983. O włos od wojny nuklearnej. Scenariusz III wojny światowej.



Niewiele brakowało, a w 1983 r. w wyniku nieporozumień i braku komunikacji między Zachodem a Związkiem Radzieckim, doszłoby do wybuchu III wojny światowej z użyciem broni jądrowej. Moskwa była przekonana, że Stany Zjednoczone i NATO przygotowują uderzenie na ZSRR, z kolei Zachód nie zdawał sobie do końca sprawy, że Rosjanie, nie chcąc być zaskoczeni, są gotowi do kontrataku jądrowego.

Napięcie w Europie osiągnęło punkt krytyczny podczas ćwiczeń NATO o kryptonimie "Able Archer ‘83" w listopadzie 1983 r., które w większości miały charakter ćwiczeń sztabowych i teoretycznych, ale w Związku Radzieckim zostały uznane za przygotowanie ataku na ZSRR i kraje mu podległe.

Radzieckie siły powietrzne stacjonujące między innymi w Polsce zostały postawione w stan najwyższej gotowości bojowej od czasów stalinowskich. I choć apogeum napięcia i zagrożenia wojną to właśnie ćwiczenia "Able Archer ‘83", to cały rok 1983 należy uznać za krytyczny moment w historii zimnej wojny. Świadomość, jak blisko Zachód i ZSRR są od nawet przypadkowej wymiany ciosów atomowych, skłoniła najpierw USA a potem Moskwę do szukania sposobów wyjścia z nuklearnego pata.

Faza pierwsza: atak układu Warszawskiego

Manewry i ćwiczenia "Able Archer ‘83" przewidywały, że III wojna światowa rozpocznie się od konwencjonalnego ataku Układu Warszawskiego na Europę Zachodnią i kraje nie będące w NATO, ale zaprzyjaźnione z Ameryką. Układ Warszawski użyje przeciwko siłom NATO broni chemicznej, co zmusi Zachód do odwetu przy użyciu broni jądrowej.

Taki odwet oznaczałby koniec cywilizacji. Dzisiaj po latach możemy zapoznać się ze scenariuszem konfliktu europejskiego, jaki NATO rysowało 30 lat temu. Na szczęście scenariusz nigdy nie wszedł w życie, ale Moskwa na serio przez kilka dni uważała, że „Able Archer” to po prostu przykrywka do uderzenia na Związek Radziecki. Od niedawna można przeglądać dokumenty z „Able Archer” w archiwach amerykańskich online.



Scenariusz manewrów

Zgodnie ze scenariuszem manewrów odtajnionego dokumentu NATO, "Sojuszem Pomarańczowych" nazwano siły Układu Warszawskiego. Armię NATO określono "Sojuszem Niebieskich".

Początek 1983 r. Pomarańczowi obawiają się wzrostu znaczenia Zachodu w Trzecim Świecie i Zatoce Perskiej. Zmiana kierownictwa Pomarańczowych. Pomarańczowi wspierają Iran w wojnie iracko-irańskiej oraz dostarczają broń m. in. Syrii. Kraje Zatoki Perskiej proszą USA o wsparcie.

Maj 1983 r. Rozszerzają się protesty w Europie Wschodniej. W czerwcu protesty nasilają się. Z kolei w Finlandii zamieszki organizuje partia pro-pomarańczowa. 
W lipcu Pomarańczowi nasilają wojnę propagandową z Zachodem. Rośnie presja Pomarańczowych na Jugosławię, która prosi o pomoc Zachód. W sierpniu wielkie manewry wojskowe Pomarańczowych.

Wrzesień 1983 r. Rośnie presja na Finlandię, Jugosławię i kraje nordyckie z sojuszu Niebieskich. Koniec października – inwazja Pomarańczowych na Jugosławię. Początek listopada - Pomarańczowi wkraczają do Finlandii, następnie atakują Norwegię. Wkrótce wojska Pomarańczowych przekraczają granicę NRD-RFN, atakują Grecję. Marynarka Wojenna Pomarańczowych atakuje Niebieskich na Morzu Czarnym, Śródziemnym i Adriatyku.

5 listopada Pomarańczowi decydują się na użycie broni chemicznej przeciwko Niebieskim. 6 listopada Pomarańczowi atakują wybrane cele na terytorium Niebieskich.

8 listopada Dowództwo Niebieskich w Europie prosi przywódców politycznych o zgodę na użycie broni jądrowej. Zgoda zostaje wydana, a broń atomowa zostaje użyta przeciwko Pomarańczowym.

Początek końca zimnej wojny

Tu kończy się opis scenariusza ćwiczeń "Able Archer ‘83". Zarówno Ronald Reagan i inni zachodni przywódcy po kryzysie atomowym z jesieni 1983 roku zdali sobie sprawę, że trzeba wytłumaczyć Kremlowi, że Zachód nie ma zamiaru zaatakować ZSRR i Układu Warszawskiego.

Podobnie zaczęli myśleć przywódcy radzieccy, zwłaszcza po dojściu do władzy Michaiła Gorbaczowa. Dlatego w 1983 r. szukać można początku końca zimnej wojny.

zaj***ne, ale ciakawe

O wódce

BongMan • 2013-05-19, 21:45
337
Wódka jest jak kaloryfer. Nie płonie, ale rozgrzewa.
Wódka jest jak wojna. Lepsza zimna, niż gorąca.
Wódka jest jak przyjaźń. Im mocniejsza, tym lepsza.
Wódka jest jak życie - szybko się kończy.
andrewerty • 2013-05-19, 22:29  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (232 piw)
Wódka jest jak żart BongMan'a. Krzywi ryj.

Woda w PRL

Obcy34 • 2013-02-22, 10:02
150
W czasach PRL, gdzie królowała propaganda sukcesu w takim stopniu, że stawało się to śmieszne krążyła anegdota o wodzie.

Otóż zimna woda płynąca z naszych kranów była jak przystało na kraj odnoszący same sukcesy, naprawdę zimna. Ani w USA, ani w Zachodniej Europie nie mieli w kranach zimniejszej wody niż u nas. U nas zimniejsza od niej była chyba jedynie ciepła woda.
Kurgiel • 2013-02-22, 10:27  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (16 piw)
To wystarczyłoby zamienić oznaczenie kurków i już mielibyśmy dobrobyt jak na zachodzie ;)
92
Jak wiadomo, Amerykanie zawsze lubili się wpie**alać gdzie ich nie chcą. W 1988 myśleli, że mogą spokojnie naruszyć wody terytorialne Rosji. Jednak okazało się, że Ruscy szybko przegonili ich ze swojego terenu nie używając nawet broni!



Szczegółowy opis:
Cytat:

Morze Czarne zawsze było przedmiotem szczególnego zainteresowania sojuszu północnoatlantyckiego. Tam znajdowała się jedna z głównych baz Floty Czerwonej - Sewastopol. Stamtąd operowały radzieckie okręty reprezentujące interesy wschodniego imperium na Morzu Śródziemnym. Znajomość militarnych poczynań przeciwnika w tym rejonie była więc bardzo istotna dla USA i innych członków NATO, a w szczególności Turcji.

Nic dziwnego, że sojusznicy podejmowali różne działania, aby swoją wiedzę na temat Rosjan na bieżąco uaktualniać. W tym celu na początku lutego 1988 roku amerykańskie dowództwo wysłało na Morze Czarne dwa okręty: krążownik USS "Yorktown" i niszczyciel USS "Caron".

Tę wyprawę załogi jednostek zapamiętały do końca życia.

Oba amerykańskie okręty, choć miały różne systemy uzbrojenia, łączył jeden zasadniczy element. Krążowniki rakietowe typu Ticonderoga, do którego należał drugi w serii "Yorktown" (CG 48), zostały zbudowane na bazie konstrukcji kadłuba i urządzeń napędowych niszczycieli rakietowych typu Spruance, którego reprezentantem z kolei był "Caron" (DD 970). W efekcie prędkość obu okrętów i ich właściwości były takie same. Jeśli w dodatku wziąć pod uwagę, że zasadniczym przeznaczeniem krążownika była obrona przeciwlotnicza, a niszczyciela - przeciwpodwodna, to znaczy, że obie jednostki stanowiły razem nieduży, ale w pełni uzupełniający się system bojowy. Z wypornością w granicach 8-9 tysięcy ton i długością 172 metrów plasowały się w grupie bardzo dużych okrętów bojowych.

Status Morza Czarnego był zdecydowanie odmienny niż Zatoki Meksykańskiej, gdzie królowały okręty USA. Amerykańskie poczynania w pobliżu południowych wybrzeży Krymu miały być legitymizowane przepisami prawa morskiego dotyczącymi wolności nawigacji, a w szczególności zawartym w "Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza" prawem niezakłóconego przepływu. Zgodnie z nim okręty USA mogły poruszać się po radzieckich wodach ze stałymi prędkością i kursem. Problem w tym, że wspomniana eskapada "Yorktowna" i "Carona" odbywała się stanowczo za blisko bazy morskiej w Sewastopolu.

Już dwa lata wcześniej grupa amerykańskich okrętów "przedefilowała" wzdłuż brzegów półwyspu ze wschodu na zachód i badała czujność Rosjan oraz gotowość ich systemów walki. Zgodnie z prawem niezakłóconego przepływu owa pierwsza wizyta na radzieckich wodach stworzyła precedens dla następnej.

Gdy "Yorktown" i "Caron" pojawiły się na Morzu Czarnym, Rosjanie wysłali w ich kierunku dwie małe jednostki. Fregata "Biezzawietnyj" (projekt 1135 "Buriewiestnik", kod NATO: "Krivak") miała wyporność 3 tysiące ton, czyli była trzy razy mniejsza od "Yorktowna".

Jeszcze gorzej przedstawiała się dysproporcja między drugą radziecką fregatą, "SKR-6" (projekt 35, kod NATO: "Mirka I"), a niszczycielem "Caron", który siedmiokrotnie przewyższał wypornością tę 1100-tonową "łupinkę". Rosjanie nie przewidywali, że dojdzie do rozwiązań siłowych. Zadaniem obu radzieckich okrętów było bowiem śledzenie przeciwnika i meldowanie o jego poczynaniach.

Z początku nic nie zapowiadało dramatycznego rozwoju wypadków. Radzieckie fregaty spotkały obie wychodzące z cieśniny Bosfor jednostki amerykańskie i za nimi po dążyły. Amerykanie tym razem postanowili przejść kursem przeciwnym niż dwa lata wcześniej. Skierowali się mianowicie bezpośrednio w okolice Sewastopola.

Rankiem 12 lutego 1988 roku dowódca radzieckiej grupy okrętów zameldował, że Amerykanie znajdują się już zaledwie 2 mile morskie od granicy radzieckich wód terytorialnych. Rosjanie w trakcie krótkiej wymiany zdań w eterze poinformowali amerykańskich dowódców, że "Yorktown" i "Caron" zbliżają się do rejonu, w którym nie mają prawa się znajdować.

W odpowiedzi usłyszeli od Amerykanów, że ci nie naruszają obowiązującego prawa i utrzymują stałą prędkość oraz kurs. Wtedy rosyjskie fregaty otrzymały rozkaz wykonania uderzenia. Nie chodziło jednak o staranowanie intruzów, lecz o zbliżenie się do nich pod niedużym kątem i zmuszenie do zmiany kursu.

Jako pierwszy z lewej strony "Yorktowna" pojawił się "Biezzawietnyj". Amerykański krążownik wytwarzał dużą falę utrudniającą podejście do jego burty. Fregata jednak poprawiła kurs, zwiększyła prędkość, oparła się o burtę Amerykanina i powoli ześlizgiwała w kierunku rufy. Kadłub oraz umyślnie opuszczona kotwica uszkodziły wyrzutnię rakiet, motorówkę okrętową i zdemolowały relingi. Marynarze krążownika, którzy do tego momentu stali na burcie, fotografowali całą sytuację i wykonywali w stronę radzieckiej fregaty nieprzystojne gesty, nagle zniknęli pod pokładem. Amerykanie nie oczekiwali takiej zdecydowanej reakcji. Byli tak zszokowani, że dopiero po zderzeniu ogłosili alarm bojowy, a grupy awaryjne przystąpiły do naprawy uszkodzeń.

Po bezpośrednim kontakcie z przeciwnikiem radziecki okręt ponownie wyrównał kurs i prędkość; szedł spokojnie burta w burtę z amerykańską jednostką w odległości zaledwie kilku metrów. Trzeba przyznać, że dowódca fregaty komandor porucznik Władimir Bogdaszin wykazał się w tych warunkach niezwykłym opanowaniem, a załoga rewelacyjną umiejętnością manewrowania. Gdy okazało się, że krążownik nadal nie ma zamiaru zmienić kursu, fregata zaatakowała po raz drugi. Tym razem było to już niemal klasyczne taranowanie. I bardzo brzemienne w skutkach.

"Biezzawietnyj" uderzył w okolice pokładu lotniczego. Wysoki dziób z łatwością wspiął się na niską w tym miejscu burtę krążownika i fregata niszczyła wszystko, co spotkała na swojej drodze. Na "Yorktownie" wybuchł pożar w składzie rakiet przeciwokrętowych. Wtedy ruszył mu na pomoc "Caron". Wykonał zwrot, by wziąć rosyjski okręt w kleszcze. Gdy jednak dowódca jednostki zobaczył skierowane w jej stronę uzbrojone w rakiety wyrzutnie RBU 6000, widok ten skutecznie ostudził jego zamiary.

Dwa przygotowywane do startu z "Yorktowna" śmigłowce nie wzniosły się w powietrze, bo nad zespołem amerykańskim pojawiły się gotowe do ataku radzieckie samoloty bojowe. Dowódca krążownika zrozumiał, że sytuacja staje się bardzo groźna i wydał rozkaz zmiany kursu.

Gdy "Biezzawietnyj" atakował "Yorktowna", "SKR-6" podjął podobną akcję wobec "Carona". W tym przypadku efekt był jednak mizerny. W sumie cała akcja fregat trwała około 15 minut. Ostatecznie oba amerykańskie okręty wyszły z radzieckich wód terytorialnych. Dzięki zastosowaniu niekonwencjonalnych metod Rosjanie osiągnęli więc swój cel.

Historia współczesnych działań na morzu nie znała do tej pory takiego przypadku. W bezpośredniej bliskości znalazły się dwa w pełni uzbrojone okręty. Skutki mogły być nieprzewidywalne. Był to prawdopodobnie ostatni morski incydent zimnej wojny. Następne kilka miesięcy "Yorktown" spędził w stoczni remontowej. Jego dowódca został zdjęty ze stanowiska za pasywność w czasie akcji i pozostawienie inicjatywy Rosjanom, co zachwiało prestiż US Navy. Z politycznego punktu widzenia akcja u wybrzeży Krymu była niepotrzebna i niebezpieczna. Zagroziła bowiem prowadzonym wtedy rozmowom rozbrojeniowym.


http://facet.interia.pl/obyczaje/militaria/news-sumo-na-morzu-czarnym,nId,449923