Mieszkałem w akademiku z dwoma kumplami i jeden robił bardzo śmierdzące kupy. Przez dwie godziny po jego wyjściu z toalety panowała tam strefa zero. Mózg blokował możliwość zaczerpnięcia tego smrodu do płuc. Doprowadzało do szału mojego drugiego współlokatora, który po wejściu do kibla krzyczał za każdym razem: „k***a, znowu srałeś!”.
Skończyło się na tym, że pan śmierdziuszek zainwestował cały swój budżet w odśmierdzacz w sprayu o zapachu sosny. Nie lada wyczyn, zważywszy na jakżeż ograniczony budżet biednego studenta. Był jednak dumny z siebie i nie mógł się doczekać reakcji kolegi.
Dzień później drugi współlokator wszedł do toalety chwilę po tym, jak została tam spłodzona larwa przez jego kolegę. Usłyszeliśmy tylko:
- k***a, ja pie**olę! Śmierdzi jakby ktoś zesrał się w lesie!
Młoda małżonka skarży się, że mąż nie chce z nią współżyć:
— Wiesz, moja droga, musisz zadbać o siebie, o swoją higienę osobistą. Wykąp się, kup dobre perfumy, ładną bieliznę — radzi koleżanka.
Niechciana małżonka kupiła cały flakon wody brzozowej, dokładnie się nią wysmarowała i w nocy zaczyna dobierać się do męża. Ten wcale nie przejawia ochoty na miłosne igraszki. Zawiedzona małżonka pyta się:
— Nie czujesz, jak pachnę?
Mąż przez chwilę skupia uwagę na zapachu żony, po czym mówi:
— Wiesz, pachniesz jak ktoś, kto się zesrał w lasku brzozowym...
A ja pie**olę studentów i posrany system gdzie ja pracując studiuję i muszę za to k***a płacić przy czym z mojej kasy którą zarabiam płacę podatki na tych j***nych nierobów którzy chleją srają w kiblu cały dzień i się nie uczą, a nawet jeśli to jakiejś ochrony środowiska albo politologi albo innego syfu po którym nie ma ch*ja żeby była robota. Niech k***a oni płacą fleje a ja mam za darmo bo kuźwa teraz płacę podwójnie.